Hasshashin
Już ogarniam "ocb" na forum
Dołączył: 02 Lip 2007
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:32, 02 Kwi 2009 Temat postu: Maceo Parker w WWA - 27 kwietnia |
|
|
Cytat: | Maceo Parker – gigant i niekwestionowany lider dzisiejszego groove –jazzu, black-music i funky pojawi się w Warszawie (27 kwietnia ) na jedynym koncercie w Polsce !!
Legendarny saksofonista , nim zyskał sławę i ugruntował własną pozycję wybitnego in-strumentalisty przez dekady występował w zespołach Jamesa Browna , George’a Clintona a nawet Prince’a. Dzisiaj muzyka Maceo Parkera jest synonimem funky i wzorcem niemożliwym wręcz do naśladowania. Kariera amerykańskiego muzyka tylko pozornie jest modą ostatnich sezonów , bowiem Maceo Parker jest od lat uznanym twórcą jazzu, skrywającym się przez wiele lat w zespołach gwiazd „czarnej „ muzyki amerykańskiej. Już w 1964 roku zaproszony został do zespołu „ ojca soul music ” - Jamesa Browna. Początki kariery saksofonisty przebiegały zatem z typowo: zauroczony rhythm and bluesowym zespołem wujka, Bobby’ego Butlera ( Mighty Blue Notes) grał nie tylko w tym zespole, ale także tworzył różne mutacje własnych grup. W rodzinnym Kingston , w stanie Karolina Północna, zyskał sporą, lokalną popularność i gdy pojawiła się oferta współpracy z idolem Czarnej Ameryki, Jamesem Brownem , natychmiast skorzystał z zaproszenia i pozostał w zespole legendarnego wokalisty przez dwie dekady. To właśnie Maceo Parker był szefem muzycznym zespołu i tak na dobra sprawę współ-tworzył brzmienie i show J. Browna. Po dwudziestu latach i tysiącach koncertów oraz licznych nagraniach w 1985 roku opuścił komercyjną estradę oraz kontrowersyjnego lidera. Z Brownem zrealizował nie tylko tysiące (!) koncertów, ale także wiele płyt. Przenikliwy , funkowy saksofon Maceo Parkera słuchać zarówno w „ Papa’s Got A Brand New Bag ” oraz „ I Got You – I Feel Good ” , ale także na wszystkich albumach Browna wydanych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Brown ,za narkotyki i burdy, poszedł w 1985 roku po raz kolejny do więzienia. Muzycy pozostali bez pracy i kontraktów.
Parker, po rozstaniu się z zespołem Browna, natychmiast założył własną grupę lansującą funkowy jazz dodając – co było już efektem wieloletniej współpracy z J. Brownem – elek-tryzujący show. Koncepcja ta okazała się dla muzyka ślepym zaułkiem i kiepskim pomy-słem na „ drugiego Jamesa Browna ”. Saksofonista wrócił natychmiast do swojego brzmienia i nowej koncepcji: ostrego, funkowego jazzu, ale realizowanego już w otocze-niu jazzmanów . Do pomysłu pozyskał puzonistę Freda Wesleya i saksofonistę Pee Wee Ellisa, z którymi wcześniej współpracował w zespole Browna. Z czasem okazało się, że formacja The JB Horns jest najwspanialszą, stylistyczną syntezą muzyki Maceo Parkera. Odtąd jego „ groove jazz ” oraz „ funky ” nabierają bardzo osobistego brzmienia a sam artysta i jego muzyka szybko stają się faworytami publiczności i krytyków. Jego pierw-szy, autorski album „ Roots Revisited ”, nieoczekiwanie dla wszystkich znalazł się na 1 miejscu listy przebojów prestiżowego magazynu „Billboard”. Odtąd „ sideman Jamesa Browna „ staje się idolem i uwielbianym przez krytykow i publiczność artystą. Do swoich kolejnych zespołów zaprasza teraz wszystkich ,zarówno F. Wesleya i P.W.Ellisa, ale także Larry’ego Goldingsa, Bobby’ego Byrda, Rodneya Jonesa, Bootsy Collinsa i holenderską saksofonistkę Candy Dulfer a nawet Red Hot Chili Peppers. O jego udział w zespole za-biegają zarówno Prince, jak i George Clinton. Teraz Maceo Parker i jego „Roots Revi-sited” na jedynym koncercie w Polsce ! |
Ktoś się wybiera ? :)
Post został pochwalony 0 razy |
|
mSon
Zalatuje lekką nutą profesjonalizmu
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:36, 28 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Dobry koncert dał. Trochę dziwne że w ramach "Ery Jazzu" z czego sam żartował, i dziwne że w kongresowej gdzie są same miejsca siedzące, co w przypadku takiej muzyki jest pomyłką. Ale przynajmniej w końcu byłem na jakimś naprawdę dobrze nagłośnionym i oświetlonym koncercie, a improwizacji jakie dawali nie powstydziłby się żaden rasowy jazzman. Choć nie było tam aż takiej energii jak na koncercie Georga Clintona w ubiegłym roku (który z kolei był realizacyjnym przeciwieństwem tego) to i tak jestem zajebiscie zadowolony ze poszedlem.
Post został pochwalony 0 razy |
|